Choleryk to świr…
Choleryk i jego słabości.
Przepraszam. Przecież Ty nie masz słabości! Jesteś doskonały!
Jesteś przekonany o własnej nieomylności a nawet jeśli wiesz, że zrobiłeś coś nie tak, to jeśli się do tego nie przyznasz, to wszystko i tak rozejdzie się po kościach i samo wróci do normy.
Ranisz uczucia innych.
Na swojej drodze do osiągnięcia celów masz tendencję do tego, żeby ranić innych ludzi. Zarówno słowami jak i zachowaniem. Jako osobowość ukierunkowana na zadania patrzysz na życie przez pryzmat swojego zadania nie przez pryzmat uczuć ludzi z którymi przyszło ci współpracować. Dla Ciebie uczucia są czymś mało istotnym, przecież w życiu trzeba być twardym. Do celu choćby po trupach, nie ważne co inni mówią i myślą. Ta cecha ma swoje plusy.
Gdy inni cię opluwają Ty twierdzisz, że deszcz pada. Jesteś trochę gruboskórny i dlatego zranić Ciebie nie jest łatwo, bo zawsze się będziesz bronił. Niestety dla innych masz tendencję do tego, żeby myśleć, że oni powinni zachowywać się tak jak Ty. A tak nie jest. Ty jesteś bardzo silną indywidualnością i gdy w ferworze pracy koncentrujesz się na wyniku końcowym, to po drodze zdarza ci się warknąć na innych. Zdarza ci się krzyknąć, a nawet dosadnie powiedzieć komuś co o nim myślisz. Takie zachowanie dla Ciebie jest naturalne ale dla innych będzie odbierane jako przejaw agresji.
Idziesz do celu po trupach.
Cel uświęca środki. Takie mogłoby być twoje motto. Często tak jest. Jako osobowość nakierowana na zadania podczas swojego marszu bezpośrednio do celu często nawet nie dostrzegasz, że kogoś stratowałeś!
Ludzie są ci potrzebni wyłącznie dla:
- 1- realizacji Twoich zamierzeń
- 2- zaspokajania poczucia Twojej ważności. Przecież Ty jesteś tym, który nimi kieruje.
Dzięki temu, że nie dostrzegasz potrzeb innych ludzi (oczywiście nie jest tak zawsze, powiedzmy, że często), nie możesz o sobie powiedzieć, że masz wielu przyjaciół. Ty ich nie potrzebujesz, choć oczywiście jesteś ekstrawertykiem i musisz mieć kogoś, kto będzie widział Twoje emocje. Taka widownia na której możesz się wyładować 🙂
Masz oczywiście wielu ważnych znajomych, ale wasza znajomość ma charakter zawodowy, profesjonalny. Nie ma w niej miejsca na zbyt wiele uczucia. Kluczem jest również słowo "ważnych" czyli takich od których coś w Twoim życiu zależy albo takich, których planujesz wykorzystać do realizacji swoich zamierzeń.
Masz zapędy dyktatorskie.
Gdy przyjrzymy się dyktatorom współczesnego świata, zobaczymy, ze większość z nich (o ile nie wszyscy) maja w sobie bardzo dużo z choleryka. Nie znoszą sprzeciwu. Przecież to oni maja racje i to ich strategie mają dać najlepsze rezultaty. Jednak dla samego choleryka bycie takim dyktatorem (nie ważna jest skala, to czy chodzi o kraj czy rodzinę nie ma znaczenia), jest bardzo wygodne. Z kimkolwiek rozmawiają to bardzo szybko mogą go zakwalifikować do dwóch grup: albo ktoś jest z nimi (zgadza się, przytakuje i wiernie spełnia ich polecenia) albo jest przeciwko niemu (buntuje się przeciw autorytetowi choleryka).
Zawsze chcesz mieć rację. Nawet jak jej nie masz…
Jako choleryk chcesz mieć zawsze racje. Nawet jeśli jej nie masz. Fakt, w tym pragnieniu posiadania racji przewyższa cię tylko melancholik, ale z nim to inna historia. On najczęściej faktycznie ma racje, bo ma dar głębokiej analizy tematu i jego wnioski są najczęściej słuszne. W Twoim przypadku, mój drogi choleryku, jest jednak troszeczkę inaczej. Chcesz mieć zawsze racje choćby dla samego faktu jej posiadania, bez wyraźnych przesłanek ku temu.
Potrafisz bronic swojego zdania do upadłego.
Taki upór często jest przydatny ale równie często przysparza ci niepotrzebnie wielu wrogów.
Jeśli tylko uwierzysz w to, że inni czasami tez maja racje, to wygrasz. Wtedy staniesz się prawdziwym liderem.
Choleryk w realu.
Przyznam się szczerze, że takich 100% choleryków znam niewielu. Na szczęście. Robert Rohm w swoich książkach i na szkoleniach twierdzi, że jest ich około 10% populacji, a to i tak bardzo dużo…
To zgadzałoby się jednak z obserwacjami z życia codziennego. Mniej więcej jedna na dziesięć znanych mi osób jest czystym cholerykiem, u wielu natomiast występuje osobowość choleryczna jako jedna ze składowych ich osobowości.
Skupmy się jednak na takim jednym z "moich" choleryków.
Dyktator. To jedyne słowo jakie mi do niego pasuje. Albo rządzi albo współpraca go nie interesuje. Krzyki, ostre słowa to norma i chleb powszedni dla wszystkich z którymi ma do czynienia, szczególnie na stopie zawodowej. Wywieranie presji psychicznej, bardzo negatywnej, to kolejne z jego narzędzi pracy.
Bardzo trudno się z tym typem współpracuje, bo musi mieć rację nawet jeśli jej nie ma. Ma natomiast wizje… O tak, wizjoner z niego jest dobry. Ma to swoje zarówno dobre jak i złe strony. O dobrych można powiedzieć tyle, że jego wzrok sięga tam, gdzie innych nie sięga, czyli wyznacza kierunki. O pozytywach choleryka jest jednak w innym wpisie. W tym skupmy się na tym, dlaczego jest taki wredny 🙂
Wróćmy na moment do wizji, a szczególnie do ich zmienności. Nasz przykładowy choleryk zabiera się za jakiś projekt. Jest oczywiście jego szefem, więc zleca podwładnym wymyślenie tego jak go zrealizować. Ma oczywiście swoją wizję "metody" ale nikomu o niej nie mówi, bo przecież każdy powinien się domyślić co on miał na myśli. Najczęściej pod ręką ma jakiegoś melancholika, który przejmuje realizację tego zadania. Przecież choleryk już swoje zrobił. Wymyślił, nakazał, teraz może zająć się nowymi rzeczami, a wszystko ma być zrealizowane zgodnie z jego wyobrażeniami, o których jednak wspomina tylko ogólnikowo…
Nasz biedny melancholik zabiera się za opracowanie planu (w tym jest dobry) i dumny z siebie zaczyna ten plan realizować. Wtedy, bardzo często, nasz wspaniały choleryk dzwoni (nawet w nocy) i stwierdza, że to i to trzeba zrobić tak i tak, bo przecież tak będzie lepiej (miał wizję człowiek). Melancholik ma w tym momencie "pozamiatane". Cały jego emocjonalny wysiłek diabli wzięli i musi korygować (lub zmieniać) swój dopracowany projekt…
Frustrujące. Jest jednak metoda (przetestowana w życiu osobiście przez autora tego zacnego wpisu), która działa. Może nie w 100% ale bardzo często działa. Odwołuje się ona do przymusu posiadania ostatniego zdania przez choleryka.
Będąc w sytuacji, o jakiej traktuje kilka ostatnich akapitów, nasz melancholik przygotowuje dwa warianty realizacji zleconego przez choleryka projektu. Dwa. Nie jeden, nie trzy ale DWA. Każdy z nich jest zgodny z logicznymi przemyśleniami melancholika (lub innej osobowości, nie jest to teraz istotne). Potem te dwa warianty daje naszemu nieomylnemu cholerykowi do "zatwierdzenia" przedstawiając wady i zalety każdego. Choleryk wybierze jeden. To znaczy, że miał ostatnie słowo. Wtedy, będzie mu już trudniej zmieniać wytyczne w trakcie realizacji projektu (przecież to on go zatwierdził – czytaj "wymyślił"). Co więcej. Pomimo tego, że choleryk z reguły krytykuje wszystko co nie jest jego pomysłem, ten przez niego nigdy nie będzie podlegał krytycznej ocenie, bo sam czuje się jego autorem.
To jest oczywiście taki subiektywny, prywatny patent na obchodzenie się z cholerykiem. Zazwyczaj działał w moim przypadku, co nie znaczy, że działał będzie zawsze. W kontaktach z cholerykiem zawsze istnieje ryzyko śmierci lub kalectwa, więc trzeba się liczyć z tym, że coś może pójść nie tak, jak sobie życzymy…
Oczywiście większość tego co napisałem nie tyczy się choleryków, którzy pracują nad sobą, którzy są świadomi własnej osobowości i tego jak ona wpływa na inne temperamenty. Takich jednak jest niewielu, bo przecież cholerycy są doskonali i nie muszą nad sobą pracować…
Ostatnio komentowane